po dłuższych
nieobecnościach.
Co ja robię tutaj odurzony
majowym słońcem, oszołomiony
jabłecznikiem domowej roboty,
którego smak miesza się z widokiem
kwitnących przed domem jabłoni.
Co ja tutaj robię przejazdem
z - do, zatrzymany w locie
dla rzucenia okiem, nazywający
chwilę, która się stawała,
zbiegiem okoliczności.
Płaje
Eteryczne krajobrazy oglądane
z jadącego samochodu: ruiny
warowni na dalmatyńskim klifie
skąd widać białobrzuche łodzie
ciągnące za sobą pieniste bruzdy
po lustrzanym Adriatyku,
słoneczne uliczki Mairena Del Alcor
- koroniaste pinie, ligustry, strzyżone
cyprysiki w glinianych wazonach,
niebieskie parasole, białe stoliki, zapach
mocnej kawy, gardłowy śmiech kobiety
i stukot oddalających się obcasów.
Kolorowe zdjęcia z egzotycznej podróży
- runiczne szkielety uwięzione w czasie
do którego szukam wejścia grzebiąc
w jego szleszczących trzewiach.
Esej o domu
Dom drewniany kryty dartym gontem
z oszkloną werandą i tarasem od frontu,
z których widać kwitnące w ogrodzie
jabłonie. Między jabłoniami porzeczki,
borówki, agrest, bez i piwonie
rozdzielone pasem ziemi ornej
przygotowanej pod bobik lub koniczynę.
Za ogrodem łąka porośnięta komosą
tatarakiem i żabieńcem - podmokła
więc nieużyteczna lecz zachowana
przez właściciela w stanie naturalnym
jako przeciwwaga dla zadbanego ogrodu.
Wokół martwa cisza. Żadnych głosów,
śmiechów, przekomarzań, skrzypienia
drzwi, szelestu kroków. Kto był tutaj,
już go nie ma. Żadnego śladu po nim,
zapachu, nawet jego cienia.